Po całej nocy podróży samochodem, z jedną krótką drzemką po drodze, dojechałam wczesnym rankiem na Węgry. Nigdy kawa nie smakowała mi jeszcze tak, jak tego poranka. W podróży mam zawsze ze sobą małą turystyczną butle gazową i ukochaną mokkę Baletti’ego, a pijąc gorącą świeżą kawę podczas wschodu słońca, cały trud nocnej podróży odchodzi w niepamięć.
W ten weekend na Węgrzech panowały bardzo przyjemne temperatury, prawdziwe lato i był to naprawdę miły oddech od kapryśniej i jesiennej aury w Polsce. Na miejscu przyjemnie zaskoczył mnie teren, na którym odbywały się zawody, niezwykle płaski, z racji, że teren lotniska. Od razu wybrałam się z psami na dłuższy spacer, gdzie mogły swobodnie bez smyczy wybiegać się na płaskich polanach. Szczególnie zależało mi, żeby Xulia miała możliwość rozładować swoje wielkie napięcie, które zawsze towarzyszy jej na zawodach, przejawiające się nadmierną wyrywnością, ujadaniem i „spalaniem” w przedbiegach. Towarzyszył nam też samczyk z Polski, Mati, charcik włoski hodowli Super Charty.
Warto jednak podkreślić sukces polskiego teamu na coursingu na Węgrzech! PEMA (Just Joy z Koloseum) 1 miejsce i kolejny wniosek CACIL, 2 miejsce Mati(Cyrenne'Sperides De Salkin Aidan), 3 miejsce Xulia Super Charty. Wspaniale spędzony czas w gronie serdecznych i wyluzowanych Węgrów. Coursing odbył się na terenie lotniska, pierwszy raz moje charciki biegały po tak płaskim, jak od linijki terenie. Prowadzenie wabika było jednak dynamiczne, pełne nagłych zwrotów akcji, ale Polski team wypadł najlepiej co podkreśliła podczas rozdania nagród publicznie sędzina, że najbardziej podobały się jej w akcji charciki z Polski.
Xulia dostała swój pierwszy wniosek res. CACIL, a tym samym rozpoczęła starania o ten cenny i prestiżowy tytuł, jakim jest Międzynarodowy Champion Wyścigów.
Podczas ceremonii rozdania nagród panowała sielska i przyjazna atmosfera, ciekawe rozmowy z Węgrami, popijanie pszenicznego piwa, a na koniec, pod wieczór, po gorącym prysznicu wybrałam się z samą Pemcią na spacer. Warte podkreślenia - obiekt naprawdę przyjemnie usytuowany, bo wtopiony w przytulny camping, z modułowymi domkami, restauracją, prysznicami z gorącą wodą i oczywiście łazienkami.
Dla hodowcy przy powiększającym się stadzie to rzadkie chwile, żeby móc wybrać się tylko z jednym swoim psem na spacer. Kiedy jednak po obfitych posiłkach Xulia i Mati zakopali się głęboko w swoich śpiworkach, padnięci po całym dniu zawodów, moja ukochana Pema niczym szczeniak goniła samą siebie, obsikiwała każdy słupek pasa startowego, a momentami dostawała takiego przyspieszenia, jakby goniła się z drugim psem na piaszczystej plaży. Ta mała kuleczka naprawdę kocha bieganie i nie ma sposobu aby kiedykolwiek coś ją zmęczyło! To był dla mnie bardzo przyjemny spacer, „Ja i mój piesek”, szłyśmy długo pasem startowym lotniska w stronę zachodzącego słońca, ciesząc się tą idealną chwilą, która zostanie mi w sercu na zawsze.