Maluszki Pemy i Roya powolutku się rozkręcają. Z uwagi, że są bardzo otyłe, nie są zbyt ruchliwe, nieśmiało wychodzą poza gniazdo legowiska. Z każdym dniem jednak zaczynają żywiej reagować na stały pokarm, czego nie ułatwia im nadopiekuńcza mama :) Pema nie wychodzi od nich na sekundę, zachowuje się, jak suczki w pierwszej dobie od urodzenia szczeniąt. Karmi je non stop, a jej listwa mleczna jest obfita i pełna mleczka.
Szczeniaczki zmieniają się z dnia na dzień, zmienia się też ich kolor. Nói jaśnieje z każdym dniem, ale nie jest równo umaszczony, gdzieniegdzie ma ciemniejsze przebarwienia, na łapkach, grzbiecie i w okolicach oczu. Dwa pozostałe maluszki bardziej przypominają Pemę, choć podobnie jak Nói od spodu są jasne, a ciemniejsze na grzbiecie i łapkach. Bardzo jednak rzuca się w oczy ich niesamowicie mocny pigment. Poduszki łapek mają wręcz czarne, podobnie jak nosy oraz wargi. Z ciekawością patrzę na ich rozwój i już nie mogę się doczekać, jak zaczną się kształtować i uwidaczniać charaktery. W tej chwili mają 3,5 tygodnia, wkrótce rozpocznie się intensywny rozwój, z dnia na dzień będą coraz bardziej przypominać charciki włoskie.